Wybór klasy w
liceum to chyba jeden z najtrudniejszych wyborów życiowych jakie do tej pory
miałam na horyzoncie. Do gimnazjum łatwo było się dostać, żadna klasa niedużo
różniła się od innej, więc z tym
problemu nie było. Teraz jednak skończyłam owe gimnazjum i stoję przed
progiem tak zwanej szkoły dorosłości czy dojrzałości. Teraz przyszedł czas na to by zdecydować kim
w życiu mam być, a bardziej jaki zawód mam wykonywać.
Wybór to
niełatwa sprawa, zajmuje sporo czasu i zżera przy tym niezwykle wiele nerwów i
energii. Nie pamiętam kiedy tak bardzo obawiałam się września lub gdy tak
bardzo nie wiedziałam co mnie czeka. W końcu nigdy nie byłam w liceum, nie wiem
co tam się tak naprawdę robi. Słyszałam jedynie takie słowa jak „delta”,
„rozszerzenie” czy „po humanie będziesz pracować w Maku”. Tak więc godzinami
się zamartwiam i wariuje.
Na początku
próbowałam rozegrać to według zapotrzebowania, co mi się bardziej przyda?
Chemia czy historia? Generalnie oba, bo i należy wiedzieć co z czym mieszać i
jak nie powtarzać błędów przodków.
Potem
przyszedł czas na kasę, lekarz to dobrze płatny zawód, a dobry polonista
musiałby napisać coś szczególnego by zarabiać tyle, co lekarz.
Wreszcie
przyszedł czas na oceny, z czego dostanę lepszą ocenę? Z biologii czy historii?
No i kółko zamknięte, z obu mam szóstkę. Co teraz zrobić?
Postanowiłam
zrobić kilka testów licealnych z biologii i historii. Chemię i polski darowałam
sobie, bo jako przedmiotów nie za bardzo je lubię. Test z biologii poszedł mi
nie najgorzej, a z historii był istną porażką, bynajmniej jak na moje ambicję i
‘umiejętności’.
Na końcu
przemyślałam sobie na czym tak naprawdę mi zależy i kim przez te 16 lat
chciałam być.
Jako
dziewczynka, standardowo, chciałam być nauczycielką, mamą też, ale na to
poczekam jeszcze trochę. Kiedy trochę podrosłam i przestałam być małą
księżniczką to chciałam być prawnikiem. Możliwe, że nie do końca wiedziałam co
ten zawód oznacza, ale z filmów wiedziałam, że prawnicy to eleganccy i poważni
ludzie, czyli tacy jacy podobali mi się najbardziej. Rok później jednak poszłam
w skrajnie inną stronę i chciałam być kardiologiem lub pediatrą. Założyłam
nawet własny zeszyt i prowadziłam tam niezwykle chaotyczne, lecz lekarskie
notatki.
W 6 klasie
podstawówki trochę zboczyłam z kierunku medycyny, choć nie tak bardzo.
Zapragnęłam być dietetykiem i leczyć oraz pomagać ludziom w ich odżywianiu,
niezbyt sprawdziłam się jako dietetyk mojej mamy, więc porzuciłam również to.
Kiedy poszłam
do 1 klasy gimnazjum nagle zmieniłam moje myślenie, z fizycznego zdrowia ludzi
przeszłam na psychiczne zdrowie, chciałam zostać psychologiem. Kupiłam wielką
książkę, która swoją drogę kosztowała niemało i studiowałam ją. Trwało to ponad
pół gimnazjum, jednak gdy w wakacje przed ostatnią klasą myślałam jakie liceum
brać pod uwagę i na czym się skupić na egzaminach gimnazjalnych wybrałam… Technikum.
I zanim ktoś powie, że technikum jest nie dla nieuków, powiem że wcale tak nie
jest i to zwyczajna ludzka głupota.
Zawód
architekta krajobrazu wiązał się z matematyką, która nigdy nie była moją mocną
stroną. Miałam czwórki, czasem nawet piątka się zdarzyła, choć jednak częściej
trójka, więc wychodzi na to, że nie byłam
w tym mistrzem. Marzenia, a bardziej pragnienie jednak zostało. Cały rok
szkolny chodziłam na dodatkowe zajęcia z biologii, robiłam dodatkowe
prezentacje, projekty, starałam się jak najbardziej mogła. Inne przedmioty nie
były dla mnie tak ważne jak biologia, więc to z tej szóstki byłam najbardziej
dumna na koniec roku szkolnego. Bądź co bądź, przy zgłaszaniu się do szkół
ostatecznie nawet nie aplikowałam do technikum. Po rozmowach z rodzicami
uświadomiłam sobie, że jestem też dobra z języków, których przez te kilkanaście
lat miałam sporo. Uczyłam się oczywiście angielskiego, niemieckiego,
francuskiego, minimalnie, wręcz niezauważalnie rosyjskiego, przez kilka dni
włoskiego, a także, według masy ludzi nieprzydatny, koreański.
Z tego powodu
moją pierwszą preferencją była klasa lingwistyczno-prawna, a drugim kochana
klasa biologiczno-chemiczna. Po wysłaniu i zaniesieniu zgłoszenia do szkoły nie
było odwrotu. Choć miesiąc dzielił zgłoszenie od wyniku to wiele się zmieniło.
Żałowałam i chyba wciąż żałuje, że nie dałam odwrotnie preferencji, bo mimo że
lubię języki, prawo i historię niekoniecznie, to kocham biologię i
(nie)koniecznie chemię.
Podsumowując,
nie mogę udzielić nikomu rady jak tak naprawdę wybrać liceum to może moja
krótka historia komuś pomoże w tak trudnym wyborze jak profil w liceum.
Irala Ira :)
Irala Ira :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz